Życie ma różne barwy. Nie zawsze jest kolorowe niczym piękna tęcza na niebie. Czasem przybiera najciemniejsze odcienie. Każdy ma swoje wewnętrzne demony, które od czasu do czasu nawiedzają go w postaci cięższych chwil.
Coraz więcej osób mierzy się na co dzień z nadmiarem stresu, stanami lękowymi i depresyjnymi oraz bezsennością. Ludzie różnią się osobowościami i wrażliwością. Każdy ma inną odporność na stres. Odmiennie reagujemy również na rozmaite, nie zawsze łatwe życiowe doświadczenia, które potrafią czasem nieźle dać w kość. Co poradzić? To nie Instagram, tylko prawdziwe życie! Chyba po prostu trzeba się z tym pogodzić, że jeszcze nie raz powali nas na glebę. Najważniejsze to nie leżeć na niej zbyt długo. Dobra, czas przejść do rzeczy…
Jacy są Hiszpanie?
Hiszpanie to generalnie naród z bardzo pozytywnym usposobieniem. Są otwarci, pogodni, optymistyczni. Kocha się ich za mentalność oraz lepsze podejście do życia. Lecz, gdy zagłębimy się bardziej w hiszpańskie społeczeństwo, odkryjemy, że oni też zmagają się z mroczną stroną życia, którą najchętniej ukryliby przed całym światem. „Hiszpanie się nie stresują, są wiecznie uśmiechnięci i radośni” – to chyba obraz zaczerpnięty ze słonecznych wakacji. Wizerunek ten nie jest do końca prawdziwy.
Hiszpania – światowy lider w konsumpcji leków anksjolitycznych
Hiszpania od lat zajmuje czołowe miejsce w światowych rankingach pod względem konsumpcji leków anksjolitycznych, co budzi niepokój wśród specjalistów i opinii publicznej. Statystyki pokazują, że Hiszpanie spożywają te środki w znacząco wyższych ilościach niż mieszkańcy innych krajów europejskich. W Hiszpanii bierze się najwięcej leków o działaniu przeciwlękowym, uspokajającym i nasennym. Wręcz zaskakuje, że kraj ten jest światowym liderem pod tym względem.
Tabletki na stres i „ansiedad” bierze się tutaj niczym ibuprofen na ból głowy. Mam wrażenie, że to temat tabu. I jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że Hiszpanie jako naród mają opinię radosnych i pozytywnie nastawionych do życia. Częściej się uśmiechają, to prawda, ale za tymi uśmiechami skrywają często swoje wewnętrzne demony.
Według najnowszych danych 11% społeczeństwa, czyli około 5 milionów mieszkańców codziennie przyjmuje leki, które stosowane są w leczeniu zaburzeń lękowych lub bezsenności. W 2022 roku zużycie leków anksjolitycznych w Hiszpanii wyniosło około 110 dawek dziennie na 1000 mieszkańców, co jest jednym z najwyższych wskaźników w Europie. Od 2010 roku konsumpcja tych środków wzrosła o ponad 30%. W czym tkwi tego źródło? Zastanawiające jest, że tendencją wśród tego na pierwszy rzut oka wyluzowanego narodu, jest spożywanie tylu tabletek na stany lękowe.
Myślę, że problem ten wynika z wielu złożonych i różnorodnych czynników. Jednym z głównych powodów jest wysoki poziom stresu w społeczeństwie, który ma swoje źródła zarówno w aspekcie zawodowym, jak i osobistym. Szybkie tempo życia, presja związana z wydajnością w pracy oraz niepewność zatrudnienia mogą prowadzić do wzrostu poziomu lęku i stresu. Dodatkowo, w kulturze hiszpańskiej, istnieje tendencja do unikania otwartego wyrażania negatywnych emocji, co może prowadzić do tłumienia stresu i napięcia.
Tabletka na życiowe problemy
Czy wszyscy, którzy przyjmują leki na poprawę samopoczucia, są aż w tak złym stanie psychicznym i bezwzględnie potrzebują leczenia farmakologicznego? Mocno w to wątpię i uważam, że na dłuższą metę środki te wcale nie są dobre dla zdrowia. Dlaczego więc w Hiszpanii tak często się je przepisuje?
System opieki zdrowotnej wpływa na wysoką konsumpcję leków anksjolitycznych. Leki te są łatwo dostępne i często przepisywane przez lekarzy jako szybkie rozwiązanie problemów psychicznych. Dostępność leków, zarówno na receptę, jak i bez nich, może prowadzić do nadmiernego i niekontrolowanego ich stosowania. Lekarze pierwszego kontaktu często skupiają się na farmakoterapii, zamiast na długoterminowych rozwiązaniach.
Najczęściej proponuje się tylko taką alternatywę. Brakuje też psychologów, a nie każdy chce i jest w stanie przeznaczać pieniądze na prywatną psychoterapię. I tak nie ma gwarancji, że ona coś da. Następnie pacjent bierze „magiczną pastylkę”, a życie toczy się dalej. Po co tracić cenny czas? Trzeba z uśmiechem na twarzy iść do przodu. Przecież la vida son solo dos días (życie to tylko dwa dni, w sensie, że jest krótkie).
Oczywiście to, co piszę, jest moją osobistą interpretacją. Tak naprawdę nie wiem, co siedzi w głowach Hiszpanów leczących życiowe problemy tabletkami. Może po prostu uważają, że leki są bardziej skuteczne niż terapia psychologiczna? Nie raz zastanawiałam się, skąd się to bierze i dlaczego akurat w tym kraju nadużywa się tych leków. Łatwo je brać. Trudniej stanąć twarzą w twarz z trapiącymi nas demonami i się z nimi rozprawić. Mimo wszystko druga opcja bardziej do mnie przemawia.
Mroczna strona życia też ma swój urok. Zwłaszcza gdy spojrzymy wstecz i uświadomimy sobie, że to właśnie trudności uczyniły nas silniejszymi. Są momenty, że jedyne, na co mamy ochotę to uciec jak najdalej przed samym sobą. Od swoich własnych uczuć, emocji i lęków. Ale tak naprawdę najlepsze, co możemy wtedy zrobić to spojrzeć im prosto w oczy, poczuć je całym sobą, skonfrontować się z prawdą. Tylko w taki sposób wewnętrzne słabości staną się naszą siłą. Tabletka na życiowe problemy? To nie brzmi zbyt dobrze.