Emigracja

„Zapominanie” języka ojczystego na emigracji – szpan czy rzeczywisty problem?

21 stycznia, 2021

Zapomnieć języka ojczystego się nie da. To pewne. Dlatego w tytule ujęłam to w cudzysłowie. Język ojczysty na emigracji traci swą moc, nie oszukujmy się. Nie otacza nas zewsząd jak kiedyś. Przestał być dla nas „chlebem powszednim”. Sposób, w jaki posługujemy się w nim, znacząco różni się od czasów, kiedy obcowaliśmy na co dzień w naszym rodzinnym kraju.

Według artykułów, które przeczytałam na ten temat, zdaniem ekspertów, nie da się całkowicie uniknąć zmian zachodzących w języku ojczystym podczas życia na emigracji. Drugi język zawsze będzie miał istotny wpływ na ten pierwszy.

U wielu ludzi mieszkających za granicą pojawia się problem, nie tyle dotyczący zapominania języka, ile “uciekania” polskich słów. Znacie to uczucie? Często można się wtedy spotkać z drwiącymi uśmiechami tych, którzy nigdy nie żyli poza krajem i usłyszeć ich komentarze w stylu: – Wyjechała za granicę i taka światowa się zrobiła, że zapomniała swojego języka w gębie.

A więc, jak jest naprawdę? To tylko przyjęta maska obieżyświata czy rzeczywisty problem?

Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że zdecydowanie to drugie. Nie twierdzę, że ten problem dotyczy mnie jakoś przesadnie, ale odkąd hiszpański stał się nie tyle, co dominujący w moim codziennym życiu, ale istotny, mój polski słownik trochę na tym ucierpiał.

Zauważam pewne niepokojące zmiany, które wpływają na mój język ojczysty. Chociaż czytam polskie książki, piszę bloga, rozmawiam z mamą przez telefon, mówię codziennie po polsku do dzieci, gdzieś czasami umykają mi polskie wyrazy. Aby opowiedzieć coś po polsku, czasem wymaga to ode mnie większej koncentracji, niż kiedyś. Nie wychodzi mi to zawsze, jakbym chciała. Łapię się na tym, że hiszpański zaprząta moje myśli. Siedzi mi drań w głowie! Odkąd się nim posługuję, czuję, że mój mózg płata mi czasem niezłe figle. A to dlatego, że w hiszpańskim (i w każdym innym języku obcym) istnieją słowa, których odpowiedników z trudnością będziemy szukać w języku ojczystym. Niektórych z nich nie da się tak łatwo zastąpić.

Często również stosuję tzw. kalki językowe, czyli próbuję tłumaczyć coś z hiszpańskiego dosłownie, oryginalnie na polski. W efekcie wychodzi mi coś bardzo śmiesznego i okazuje się, że takiego wyrażenia nie ma w języku polskim np. coger metro – „brać metro” (zamiast „jechać metrem”), hacer la maleta – „robić walizkę” (zamiast „pakować się”). A mi wcale do śmiechu nie jest.

Niekiedy czuję się, jakbym przechodziła do innej przestrzeni językowej, która wydaje mi się trochę obca. Jest to podobno całkowicie normalne. A ja się wtedy bardzo głupio czuję. I chociaż uwielbiam hiszpański, to czasem go przeklinam, że tak namieszał mi w głowie.

Co możemy zrobić?

Aby coś się rozwijało, a nie cofało, przede wszystkim trzeba to pielęgnować. Tak samo jest z językiem. Nie możemy stracić z nim kontaktu, ale musi być to kontakt aktywny.

Nie wystarczy, że brzmienie języka polskiego będzie docierało do nas z telewizora. Trzeba zrobić coś więcej, niż tylko go słuchać. Chyba nawet nie wystarczy codzienne mówienie do dzieci w języku ojczystym.

Myślę, że aby nie „zatracić” go w sobie oraz dbać o zasób słownictwa, trzeba jak najwięcej czytać, pisać, rozwiązywać krzyżówki. Szukać aktywnego sposobu podtrzymywania języka.

Jestem ciekawa, jak to u Was wygląda. Zauważyliście u siebie podobne problemy z językiem ojczystym?

Podoba Ci się ten wpis? Będzie mi bardzo miło, jeśli udostępnisz go dalej. A może masz ochotę zostawić po sobie ślad w formie komentarza?

Zachęcam Cię również do odwiedzenia mojego profilu na Facebooku i Instagramie.

Inne ciekawe wpisy

Powiadomienia
Powiadom o
guest
3 comments
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
Maciej Cabaj
Maciej Cabaj
3 lat temu

Witaj Joanno, przeglądając powiadomienia Facebooka natknąłem się na Twojego bloga. Nie ukrywam, że mnie zainteresował, mieszkałaś chwilowo w Extremadurze, w autonomii w której oboje z żoną mieszkamy i pracujemy od 16 lat. Moim zdaniem problem który poruszyłaś zależy od szacunku jaki posiadamy do naszego języka ojczystego i jaki system wartości prezentujemy. Oboje z moją żoną związaliśmy nasze obecne życie i naszą przyszłość z Hiszpanią. W pracy i w życiu towarzyskim posługujemy się castellano, w domu tylko po polsku. Telewizja satelitarna, prenumerata tygodników, które docierają do nas z trzydniowym opóźnieniem, radio internetowe, wszystko to powoduje, że czujemy się jakbyśmy byli w Polsce tylko za oknem lepsza pogoda. Media komunikacji pomagają nie zapomnieć języka ojczystego, jeśli tylko nie chcesz go zapomnieć. Moim zdaniem jest na świecie wiele ładniejszych języków od polskiego, ale ten język jest jak matka, która jest tylko jedna i trzeba ją kochać. Pozdrawiam

Emma
Emma
Odpowiedź do  Maciej Cabaj
2 lat temu

Szacunek do języka nie ma nic do tego. Też mieszkam za granicą i na co dzień używam tylko angielskiego, a mój kontakt z polskim ograniczony jest do czytania newsów po polsku i okazjonalnych rozmów z rodziną/znajomymi z Polski, przeważnie w formie pisemnej. Pan ma w Hiszpanii polską żonę, ale mój mąż nie jest Polakiem i nie mam tu żadnych polskich znajomych. Gdy przyjeżdżam do Polski, cały czas zapominam słów i używam typowo angielskich konstrukcji, czuję że brzmię dziwnie, gdy mówię po polsku, jak gdyby był to język obcy. A dzieje się tak dlatego, że na co dzień go nie używam, bo nie mam do tego okazji, nie dlatego że mi się nie podoba albo nie mam do niego szacunku. Język to przede wszystkim narzędzie służące komunikacji, a całą ideologię związaną z szacunkiem do języka jako elementu tożsamości narodowej dopisano dopiero później.

Kaja
3 lat temu

Niestety mam ten sam problem. Na codzień używam języka szwedzkiego (praca i poza domem), a w domu języka angielskiego.
Niestety jak odwiedzam rodzinkę w Polsce to strasznie głupio się czuje, że z automatu wpadają mi obce słowa z angielskiego czy szwedzkiego. Zwłaszcza jak jestem zmęczona i coś opowiadam.
Stasznie głupie uczucie 😅
Pozdrowienia ze Szwecji

3
0
Czekam na Twój komentarz :)x