Życie moim okiem

Przełom w moim życiu

6 kwietnia, 2025

Każdy ma swoje własne duchy przeszłości, które wpływają na jego teraźniejszość i przez które jest taki, a nie inny. Wiele zdarzeń z naszego życia zapisuje się w naszym mózgu i następnie patrzymy na świat niczym przez soczewkę. I najgorsze, że wierzymy, że jest to realny świat. Nasza rzeczywistość zbudowana jest na podstawie tego, co dotychczas przeżyliśmy. Nawet dźwięki i zapachy mogą nam przypominać o przeszłych wydarzeniach. Codziennie uruchamiane są reakcje, które mamy głęboko zakodowane w naszym systemie nerwowym. Odbywa się to automatycznie. Zbyt wiele razy musieliśmy przetrwać, byliśmy zmuszeni być silni. Nasz organizm dobrze to zapamiętał. Dlatego zmiana myślenia, zakorzenionych nawyków, tego, w jaki sposób reagujemy na różne bodźce, wcale nie jest taka prosta. Na pewno nie dzieje się to za pstryknięciem palca.

Kiedy dowiedziałam się, że dopadła mnie poważna choroba, w tamtym momencie mój świat runął. Do tej pory mam przed oczami lekarza przekazującego mi tę porażającą wiadomość. Nie powiem, od czasu do czasu prześladuje mnie coś w rodzaju traumy, którą próbuję oswajać.

Doskonale pamiętam jeden ze snów, który przyśnił mi się w tym cholernie trudnym dla mnie czasie. Leżałam w trumnie i nagle wstałam, wykrzykując, że jest mi w niej nie wygodnie. Kiedy się obudziłam, już wiedziałam, że to jeszcze nie mój koniec. I choć śmierć krążyła gdzieś blisko, nie był to czas, by umierać. Tamten sen był proroczy. Nigdy go nie zapomnę.

Minęło już dwa miesiące, odkąd zakończyłam chemioterapię. I może zabrzmi to dziwnie, ale pomimo tego, że było to traumatyczne doświadczenie, jestem wdzięczna za to, co mi się przytrafiło. Skłoniło mnie to do większej pracy nad sobą, nad moimi myślami, lękami i emocjami. Nad moim światem, nad tym, co mnie otacza i tym, jak chcę żyć. Agresywny chłoniak, który zaatakował mój organizm, dokonał przełomu w moim życiu. Wiele rzeczy dotarło do mnie jeszcze bardziej, ze zdwojoną siłą. Podczas choroby nagle zdałam sobie sprawę, że do tej pory miałam mnóstwo problemów. Gdy zachorowałam, miałam tylko jeden jedyny – brak zdrowia i świadomość, że mogłam umrzeć w wieku 38 lat, osierocając dwójkę dzieci. Dało mi to mocno do myślenia. Nie odkładam już życia na później, a wszelkie pierdoły i błahostki nie mają już dla mnie znaczenia. 

Consuegra, Castilla-La Mancha

Wiele osób gdzieś pędzi, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo za czym, marząc o innym, lepszym życiu. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma – powiadają. A mnie jest dobrze tu, gdzie jestem. Cieszę się z małych kwiatków, które kwitną obok mnie, kiedy spaceruję, zamiast myśleć o pięknym ogrodzie pełnym róż, który jest gdzieś daleko. Doceniam kolorowego motyla, który usiadł na chwilę na mojej dłoni, zamiast uganiać się za ich rojem latającym gdzieś za horyzontem.

Kilka dni temu wybrałam się do kardiologa, aby sprawdzić, czy po toksycznym leczeniu nie ucierpiał jeden z najważniejszych organów. Jak zwykle, moje nadpobudliwe, emocjonalne serce odezwało się, kiedy siedziałam pod gabinetem. A może to tylko syndrom białego fartucha? Głupio mi było, że serce mi tak wali, więc uprzedziłam lekarza, że się stresuję i że nie potrafię tego kontrolować.  Przystojny Hiszpan wcale się nie zdziwił i odpowiedział z uśmiechem: Cada uno es, como es (Każdy jest, jaki jest). Miał rację. 

Nie zamierzam się zmieniać. Czy to w ogóle możliwe? Chcę jedynie siebie doskonalić i mieć dobrą relację z samą sobą. To jaka jestem, ukształtowała moja przeszłość. Od dzieciństwa aż do teraz. Ostatnio zrozumiałam wiele rzeczy i wszystko stało się dla mnie jasne. Już wiem, dlaczego jestem, jaka jestem. Jest to związane z tym co do tej pory przeżyłam.

Zdałam sobie sprawę, że czasem bywam swoim najgorszym wrogiem. Czas najwyższy przytulić moje demony, pokochać te potwory. Po co z nimi walczyć? To właśnie życiowe trudności, a nie sielankowe chwile, zbudowały mój charakter. To dzięki nim wyrosła we mnie prawdziwa moc. Niech nasze psychiczne blizny będą powodem do dumy i za każdym razem przypominają nam, że przetrwaliśmy coś trudnego i że jesteśmy silni. Poturbowani przez życie możemy żyć jeszcze piękniej, niż przedtem. Zależy to tylko od nas samych. Wierzę, że każdy z nas, niezależnie od tego, co go spotkało, nosi w sobie magię, którą może zaczarować swój świat.

„Nieważne, jaki trud przede mną stoi
I jakie jeszcze cięgi mi pisane;
Ja jestem panem biegu losów moich,
Ja jestem ducha mego kapitanem”.

William Ernest Henley, „Niezwyciężony”
Uważasz ten wpis za wartościowy? Będzie mi bardzo miło, jeśli udostępnisz go dalej. A może masz ochotę zostawić po sobie ślad w formie komentarza?
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi wpisami, zachęcam Cię do odwiedzenia moich profili w social mediach:

Inne ciekawe wpisy

Powiadomienia
Powiadom o
guest
2 comments
najstarszy
najnowszy oceniany
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
Ania @notatki.hiszpanskie
Ania @notatki.hiszpanskie
15 godzin temu

Pięknie napisane 🙏🏻 To prawda, najważniejsze to cieszyć się z małych rzeczy i iść swoją drogą.
Asiu podziwiam Twoją wytrwałość, wszystkiego dobrego ♥️

2
0
Czekam na Twój komentarz :)x