Polska jest dla mnie jak zapomniana piosenka z przeszłości, którą kiedyś kochałam. Doskonale znam jej melodię. Słowa mam na końcu języka, a jednak gdy próbuję ją zaśpiewać, nie mogę ich sobie przypomnieć.
Jest jak stara, czarno-biała fotografia. Pamiętam każdy jej szczegół, lecz gdy usiłuję odtworzyć w myślach kadr, niektóre elementy jakby się zamazują.
Jest niczym widoczek z kolorowych kwiatków pod szkłem, który zakopałam w ziemi jako mała dziewczynka…
Tam się urodziłam i dorastałam. Tam przeżyłam dzieciństwo i młodość pełną szaleństwa. Nigdy nie zapomnę smaku pierwszego papierosa, którego wypaliłam w krzakach za domem. Poszukiwanie przygód, wrażeń i własnej ścieżki. Młodzieńcza naiwność. To były beztroskie czasy, kiedy wszystko wydawało się takie proste.
Polska była wtedy całym moim światem. Znajomą ulicą, kioskiem na rogu, zapachem chleba z piekarni i powietrza po burzy, kałużą na chodniku, przystankiem, na którym marzłam zimą, skrzypiącym śniegiem pod stopami i blokiem, w którym znałam wszystkich sąsiadów. Była moim domem, azylem, moją strefą bezpieczeństwa. Wydawało mi się, że nigdy jej nie opuszczę.
A potem zawróciła mi w głowie Hiszpania, złodziejka mojego serca. Oczarowała mnie brzmieniem pięknego języka, niesamowitą energią, kolorami i ludźmi, którzy wydawali się zupełnie inni niż ci w mojej ojczyźnie. Po prostu przepadłam!

Mimo wszystko na początku tęskniłam — za polską codziennością, która choć szara, była mi tak dobrze znana.
Z biegiem czasu tęsknota odchodziła w cień, a Polska powoli zostawała gdzieś za mną — w tyle, we wspomnieniach. Hiszpania zaczęła grać w mojej duszy coraz mocniej, aż w końcu zdałam sobie sprawę, że hiszpańskie podejście do życia jest mi bliższe niż polska mentalność, która w sumie zawsze mnie uwierała. Hiszpania pomogła mi to zrozumieć jeszcze bardziej. Ten kraj to nie raj, a jednak ludzie potrafią obdarować cię bezinteresownym uśmiechem, który może umilić ci chwilę. Takie małe gesty i proste rzeczy naprawdę wiele znaczą.
Dziś postrzegam Polskę jak dawną miłość — taką, którą czasem wspominam, ale wiem, że nie mogłabym już do niej wrócić. Bo choć wciąż jest mi w jakiś sposób bliska, to jednocześnie stała się dziwnie obca.

Polska jest dla mnie jak dobrze znana ścieżka — kiedyś wydeptana, lecz dziś porośnięta trawą. Jak stara fotografia. Jak melodia, którą zawsze rozpoznam, nawet po latach ciszy. Tylko słów mi brakuje. I już nie tęsknię. Mało tego — mimo że tyle mnie z nią łączy, mam wrażenie, że nie potrafiłabym się tam już odnaleźć. Za bardzo przesiąkłam południowym rytmem.
Nie jestem smutna. Raczej czuję zdziwienie — jak to możliwe, że kraj, który cię wychował, może stać się tak daleki?
A jednak Polska wciąż jest we mnie — w języku, w myślach i czasem odwiedza mnie w snach. Ten kraj płynie przecież w moich żyłach. Wiem, że to stamtąd wyniosłam moją siłę i odwagę oraz to, żeby nigdy się nie poddawać i zawsze iść po swoje. I wtedy uśmiecham się w duchu.
Polska mnie ukształtowała.
Hiszpania nauczyła mnie żyć. To tutaj naprawdę dorosłam.
I zrozumiałam coś jeszcze — że dom to niekoniecznie kraj, z którego pochodzisz.
Dom to twój skarb — uczucie, które nosisz w sercu. To miejsce, gdzie naprawdę czujesz, że żyjesz. Polska płynie w mojej krwi, lecz w duszy gra mi już zupełnie inna, hiszpańska melodia. I słowa tej piosenki znam na pamięć.




