Hiszpania dała mi wiele. Jest kilka rzeczy, które mi zabrała. W zamian za to odwdzięczyła się. Oddała dwa razy więcej. W każde brakujące miejsce coś zwróciła. Zapełniła je czymś nowym.
Hiszpania zabrała mi ludzi, rodzinę, która całe życie była gdzieś blisko. Zabrała mi dom, w którym się wychowałam, jego ciepło i poczucie bezpieczeństwa unoszące się w powietrzu już od progu niczym przyjemny zapach ulubionego jedzenia. Zabrała mi moje miasto, które znałam jak własną kieszeń. W zamian natomiast dała moją rodzinę. Pozwoliła mieszkać w miejscach, o których w Polsce mogłam tylko pomarzyć. To tutaj będą dorastać moje dzieci. Tu stworzyłam dom, bezpieczną przystań, mój azyl. Nie zamieniłabym tego za nic w świecie.
Hiszpania zabrała mi możliwość naturalnego porozumiewania się na co dzień w moim ojczystym języku. W zamian jednak otworzyła mi kolejne okno na świat, dała szansę wtopić się w zupełnie inną rzeczywistość. Nauczyła mnie myśleć, śnić i swobodnie mówić po hiszpańsku, w języku, który już dawno temu stał się moją miłością i pasją.
Emigracja zabrała mi mój strach przed życiem. W zamian podarowała więcej odwagi, by stawić czoła przeciwnościom. Nieraz wystawiła mnie na działanie stresu, równocześnie pokazując, w jaki sposób sobie z nim radzić. Wskazała drogę jak pokonać wewnętrzne demony, porzucić negatywne myśli, wyjść z pułapek starych wzorców. Nauczyła mnie samodzielności i wiary w siebie.
Zabrała mi zakorzeniony we mnie jeden schemat myślenia, ten pesymizm, który nosiłam często w sobie, a tak naprawdę w głębi się z nim nie utożsamiałam. W zamian zaoferowała optymizm. Nauczyła więcej się uśmiechać. Nawet do obcych ludzi mijanych na ulicy.
Emigracja podzieliła mnie kiedyś na pół, a moje serce roztrzaskała na milion kawałków. Nie szkodzi, wciąż żyję.
Hiszpania zabrała mi moje dawne ja. Sprawiła, że nie jestem już tą samą osobą, co kilka lat temu. Emigracja zabrała moją starą tożsamość, zastępując ją nową, lepszą wersją mnie. Ostatecznie dała mi siłę, wolność i spokój.
Któregoś dnia Hiszpania zabrała mi również tęsknotę. Tęsknotę za krajem. Wyrwała ją jak kwiat z korzeniami, który potem szybko usechł. Bezczelnie rozprawiła się z nią jak z chwastem. Ukryła ją gdzieś głęboko niczym w starej skrzyni, którą dawno pokrył gruby kurz. Od czasu do czasu oczami wyobraźni starannie go wycieram. Uchylam jej skrzypiące wieko i zaglądam do środka. Nostalgia leży na dnie w bezruchu. Ani drgnie.
Hiszpanię noszę w sercu. Niektórym może wydawać się smutne i niepojęte, że Polska stała się dla mnie jakaś odległa i obca. Czy jest jeszcze ktoś, kto czuje to samo? Emigracja nauczyła mnie nie tylko prawdziwie żyć, ale również się z tego życia cieszyć, nie przejmować się pierdołami, tym, co nieistotne. Zabrała mi również coś cennego, lecz bilans pokazuje, że zwróciła o wiele więcej. Hiszpania to nie tylko palmy, słońce i błękitne niebo. To też zwyczajne życie bez lukru, czasem dające w kość. Jednak patrząc na to, co dała mi emigracja, nie chcę już wracać do Polski…
Robicie sobie czasem taki rozrachunek z emigracją? Co przeważa szalę? Korzyści czy straty?
👍
Na zmiany można patrzyć na różne sposoby. Często to właśnie wtedy, gdy wydaje nam się, że wszystko się kończy, zaczyna się nowa, lepsza historia :).
Jak pięknie to ujęłaś 💕 dziękuję za ten wpis💕💐
Nie ma za co 😘. To ja dziękuję za komentarz ❤️
Pięknie napisane i daje do myślenia! Najważniejsze to być szczęśliwym. I jak mówią „nie ważne gdzie, ale z kim”.