Na chorobę nowotworową nikt nie jest przygotowany. Myślisz, że ona cię nie dotyczy. Dopóki nie przytrafi się właśnie tobie albo komuś z twoich bliskich. W najgorszych snach nie przypuszczałam, że mój organizm zaatakuje jeden z najagresywniejszych chłoniaków. A jednak. Dowiedziałam się o tym niespodziewanie, całe moje życie zmieniło się dosłownie w jednej chwili, z dnia na dzień wszystko wywróciło się do góry nogami. I cały czas mam wrażenie, że i tak coś nade mną czuwało, bo nie wiem, jakby się to skończyło, gdybym w porę nie otrzymała leczenia.
Moment diagnozy, mimo że ta zła informacja przekazana mi była w sposób niezwykle empatyczny (już kiedyś pisałam o empatii, z którą spotykam się wśród większości hiszpańskich lekarzy), była dla mnie traumatycznym przeżyciem. To moment, w którym zdajesz sobie sprawę, co czują ludzie, kiedy dowiadują się, że właśnie ocierają się o śmierć. Że ona krąży gdzieś blisko. To moment, w którym wiesz, że ty również znalazłeś/aś się w ich gronie. Czujesz niewyobrażalny lęk, wpadasz w czarną rozpacz. Strach przed śmiercią paraliżuje. W tamtej chwili mój świat runął, a ja rozpadłam się na milion kawałków, nie będąc w stanie poskładać siebie w całość.
Tuż po moich 38 urodzinach dopadła mnie choroba, która mogła mnie zabić. Do tej pory byłam zdrowa jak ryba, nic mi nie dolegało. Nagle przekonałam się, że życia nie można brać za pewnik, bo jest bardzo kruche. W mojej głowie aż wrzało od niespokojnych myśli. Ile mi jeszcze zostało? Czy dotrwam, by patrzeć, jak dorastają moje dzieci? To chyba było pierwsze, co sobie wtedy pomyślałam.
Minęło prawie 2 miesiące od postawienia diagnozy, a ja otrzymałam już 3 cykle chemioterapii. Jestem w połowie leczenia i czuję się nawet nieźle, a co najważniejsze, już nie rozpaczam i nie wyję po kątach. To był (i jest nadal) cholernie trudny dla mnie czas, zarówno pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym, ale chcę wyciągnąć z niego coś pozytywnego i chodzić dalej z uśmiechem na twarzy. To skomplikowany proces, ale wiem też, że ta choroba chce mi coś przekazać. Codziennie oswajam lęk, który będzie mi już towarzyszył na tej drodze. Zrozumiałam, że muszę nauczyć się z nim żyć. I chociaż zwracam na siebie uwagę moją łysą głową, chcę i będę normalnie żyć. Mam dwie opcje – mogę się załamać, ale mogę też cieszyć się, że żyję i czerpać radość z życia, jakie mam.
Czy widzę zalety mojej sytuacji? Oczywiście. Przekonałam się, na kogo tak naprawdę mogę liczyć, cieszę się każdą chwilą, żyję teraźniejszością, nie tracąc czasu na błahe zmartwienia, przestałam kłócić się z bliskimi o pierdoły, bardziej doceniam każdy promień słońca padający na moją twarz, czas spędzony z moimi dziećmi i rodziną oraz obecność pięknego motyla, który przemknął gdzieś obok.
I nie jestem żadną wojowniczką, jak to mówią niektórzy o chorych na raka. Owszem, jestem wojowniczką dnia codziennego, ale nie czuję, abym walczyła z chorobą i nie przemawia do mnie to określenie. Po prostu dopadła mnie wstrętna choroba, na którą się leczę. I mocno wierzę, że to tylko zły, przejściowy etap, który zakończy się szczęśliwie, a ja jak najszybciej pokonam tego dziada i powrócę do zdrowia.
Jak widać na moim przykładzie, nigdy nie wiadomo, co czeka nas na kolejnym zakręcie. Dlatego nie bierzmy życia za pewnik. Nikt z nas nie zna jutra. Żyjmy więc z całych sił dzisiaj, bo dzisiejszy dzień, chwila, która trwa, to wszystko, co mamy. Pomimo że przyszło mi się zmierzyć z okropną chorobą, i tak zamierzam żyć nie na 100, ale na 200%. Po tylu badaniach, co przeszłam, igłach, zabiegach… nic mi już niestraszne. Czy starczy nam czasu, by zrealizować wszystko, co sobie zaplanowaliśmy? Spełnić najskrytsze marzenia? Tego nie wie nikt. Dlatego, jeśli czegoś gorąco pragniesz, to nie czekaj zbyt długo, tylko zrób to już, teraz!
Bardzo mocno Ciebie przytulam, i życzę dużo siły💪🫂🤗❤️
Dziękuję bardzo❤️😊
Myślę o Tobie. Przytulam ❤️💕💖Jest mi bardzo przykro. Trafiłam na Twojego bloga przypadkowo i przeczytałam większość wpisów jednym tchem. Piszesz pięknie i tak mądrze. Jestem dużo starsza od Ciebie i mimo wielu lat spędzonych na emigracji w różnych krajach nie napisałabym niczego lepszego i ciekawszego. Nie poddawaj się, masz jeszcze tyle do zaoferowania całemu światu. Ściskam mocno💕
Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz💖 Oczywiście, że się nie poddam. Chcę żyć i wybieram życie. Według lekarzy leczenie idzie w dobrym kierunku, więc mam nadzieję, że to wszystko zakończy się dla mnie pomyślnie. Pozdrawiam ciepło🌞❤️