Często pytacie mnie, jak nauczyłam się hiszpańskiego. Najlepszą odpowiedzią byłoby oczywiście, że tak naprawdę nauczyłam się go (i nadal uczę) w Hiszpanii, żyjąc na co dzień wśród rodzimych użytkowników tego języka. Ale zanim o tym napiszę, przejdźmy jeszcze raz do moich początków z tym pięknym językiem.
Moja historia z językiem hiszpańskim
Hiszpańskiego zaczęłam uczyć się dopiero na studiach. Wybrałam ten język zupełnie przez przypadek (teraz wiem, że to nie był przypadek). Pamiętam nawet, że w ostatniej chwili zmieniłam zdanie, bo w pierwszej chwili mój wybór padł na włoski. Coś podpowiadało mi inaczej, więc ostatecznie wygrał hiszpański. Już tyle lat temu, moja nieodkryta jeszcze wtedy hiszpańska dusza dawała o sobie znać. 🙃
W hiszpańskim zakochałam się od pierwszego usłyszenia. Miałam świetną nauczycielkę. To właśnie ona zaszczepiła we mnie miłość do Hiszpanii i tego wspaniałego języka. Po studiach chciałam kontynuować moją przygodę z hiszpańskim i zapisałam się na kurs. Uczyłam się również na własną rękę.
„Uczyć się” to chyba w moim przypadku nieodpowiednie określenie. Nigdy nie miałam wrażenia, że uczę się hiszpańskiego. Raczej powiedziałabym, że język ten chłonęłam z wielką pasją.
Próbowałam sama otaczać się hiszpańskim ze wszystkich stron. Oglądałam filmy, słuchałam różnych nagrań i piosenek, dużo czytałam. Uwielbiałam to robić. Bardzo chciałam posiąść znajomość tego pięknie brzmiącego języka, bo przecież Hiszpania była moim wielkim marzeniem. Los tak chciał, że w Polsce, również totalnie przez przypadek, poznałam Hiszpana, który teraz jest moim mężem. I tak oto „nauka” hiszpańskiego stała się dla mnie codziennością.
Na jakim poziomie znałam hiszpański, kiedy przeprowadziliśmy się do Hiszpanii?
Myślę, że znałam go dość dobrze. Jednak szybko przekonałam się, że rozmowy z własnym mężem to nie to samo, co konwersacje z innymi Hiszpanami. Każdy inaczej mówi, ma inny akcent. Stawiając pierwsze kroki na hiszpańskiej ziemi, byłam zaskoczona, bo naprawdę dużo rozumiałam. Natomiast trochę ciężko było mi się wczuć w inną językowo rzeczywistość. Na początku mówienie przychodziło mi z trudem.
Teraz, po prawie 6 latach w Hiszpanii, hiszpański wszedł mi w krew. Nie twierdzę jednak, że opanowałam go do perfekcji. Zresztą perfekcja nie istnieje i ja wcale do niej nie dążę. Mówię z akcentem, ale najważniejsze jest dla mnie to, że nigdy nie miałam problemów z komunikacją. W zasadzie ze wszystkimi lepiej, czy gorzej, zawsze dałam radę się porozumieć. A akcent? Traktuję go jak mój znak rozpoznawczy, coś, co mnie wyróżnia. 😉
Niektórzy wstydzą się mówić w języku obcym np. ze względu na akcent lub w obawie przed popełnianiem błędów. To chyba najważniejsze, czy my sami wierzymy w siebie i co o sobie myślimy. Wiele osób rewelacyjnie znających języki obce sama stwarza sobie niepotrzebną barierę, nie doceniając siebie. Sami w ten sposób umniejszają swoją znajomość języka. Zatem wstyd proszę odłożyć na bok i jak najwięcej mówić. To znakomity sposób, aby szlifować język.
Żyjąc w Hiszpanii, spotkałam na swojej drodze różnych ludzi. Jedni zachwalali moją dobrą znajomość hiszpańskiego, od innych słyszałam jakieś podteksty o moim obco brzmiącym akcencie. Ci drudzy są jednak zdecydowaną mniejszością. Ogólnie odnoszę wrażenie, że Hiszpanie podziwiają obcokrajowców za umiejętność porozumiewania się w ich języku.
Nie zawsze było mi tu łatwo.
Myślę, że powie to każdy, kto wyjechał i na stałe żyje w innym kraju. Takie osoby mają w jakiś sposób trudniej, właśnie m.in. ze względu na obcy język, którego podstawy na dłuższą metę to stanowczo za mało, aby odnaleźć się w nowym miejscu. Nauka języka to długi, skomplikowany i tak naprawdę niekończący się proces.
Często bywa tak, że ucząc się języka w Polsce, przyjeżdżamy do innego kraju i szybko następuje zderzenie z prawdziwą rzeczywistością. Okazuje się, że tubylcy mówią niezrozumiale, używają nieznanych nam, kolokwialnych sformułowań, a nam puchnie i prawie eksploduje głowa od otaczającego nas zewsząd żywego języka.
Życie na emigracji rzuca na głęboką wodę. Wtedy nie masz wyjścia. Musisz gadać, aby się dogadać. Życie w innym kraju to najlepszy nauczyciel. Nie tylko języka obcego.