Odkąd pamiętam, zawsze marzyłam o Hiszpanii. Tak jakbym za nią tęskniła, chociaż nigdy wcześniej tam nie byłam. Jakieś 15 lat temu, na studiach, zakochałam się w języku hiszpańskim. Miałam świetną nauczycielkę, która zaszczepiła we mnie miłość do tego języka. Od tamtej pory, jeszcze bardziej zaczęłam fascynować się Hiszpanią i wszystkim, co hiszpańskie. I tak mijały lata, a ja uczyłam się tego pięknego języka, z głową pełną marzeń, że któregoś dnia, znajdę się na hiszpańskiej ziemi.
W 2014 roku pewien Hiszpan o imieniu Felix, udał się po raz pierwszy do Polski, do pracy. Pracował jako inżynier w Siedlcach. Akurat wtedy, od niedawna, miałam założony profil na jednym z portali randkowych. Nie to, żebym na siłę szukała faceta, ale nigdy nic nie wiadomo. Tego portalu nie traktowałam jednak poważnie. Teraz wcale nie żałuję, że coś mnie wtedy podkusiło, żeby go założyć.
Któregoś kwietniowego dnia, ukazała się moim oczom wiadomość od Felixa:
– Hablas español? I don’t believe! („Mówisz po hiszpańsku? Nie wierzę!”), na co ja odparłam:
– Si, hablo un poco. Porque no crees? („Tak, trochę mówię. Dlaczego nie wierzysz?”).
I tak rozpoczęła się nasza znajomość. Jemu się najzwyczajniej w świecie nudziło. Szukał ludzi, z którymi mógłby porozmawiać, będąc w obcym kraju i nie rozumiejąc ani trochę, skomplikowanego dla niego języka polskiego. Widząc, że na moim profilu widnieje język hiszpański, po prostu do mnie napisał.
Na nasze pierwsze spotkanie przyjechał do mojego rodzinnego miasta, po czym udaliśmy się na spacer po Starym Mieście w Lublinie.
Do Hiszpanii wybraliśmy się jeszcze w tym samym roku. Nigdy nie zapomnę tej chwili, kiedy samolot wylądował na lotnisku w Maladze. Byłam podekscytowana, że właśnie spełnia się moje największe marzenie.
I tak właśnie znalazłam się w Hiszpanii. Felix został moim mężem. Mamy dwoje dzieci, w wieku 5 i 7 lat. Od kilku lat mieszkamy w Hiszpanii. Obecnie w Madrycie. Wcześniej w Cáceres (Estremadura) i Ourense (Galicja).
Byłem chwilę w Barcelonie, przepięknie.